Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

9-miesięczny Igorek walczy o życie. Pomóc może kosztowna operacja i leczenie za granicą

Paulina Marcinek-Kozioł
Paulina Marcinek-Kozioł
Igorek bardzo dzielnie znosi pobyt w szpitalu, chętnie bawi się, przegląda książeczki i nawet się uśmiecha
Igorek bardzo dzielnie znosi pobyt w szpitalu, chętnie bawi się, przegląda książeczki i nawet się uśmiecha archiwum prywatne
Ma dopiero 9 miesięcy i już musi toczyć walkę o życie z paskudnym i złośliwym nowotworem. Igorek Pietrucha z Dębicy choruje na jeden z najgroźniejszych guzów mózgu – AT/RT. Szansą dla chłopczyka na powrót do zdrowia jest kosztowana operacja i leczenie w klinice w Niemczech.

FLESZ - LOT wznawia połączenia krajowe

od 16 lat

Szpital dla 9-miesięcznego Igorka przez ostatnie dwa miesiące był praktycznie drugim domem. Chłopczyk ze względu na swoją chorobę przebywa tu razem z mamą, która cały czas czuwa przy łóżeczku ukochanego synka. Są sami, bo z powodu epidemii koronawirusa odwiedziny i wejście na oddział jest zabronione.

Chłopczyk dzielnie to znosi, chętnie się bawi, przegląda książeczki, od czasu do czasu się uśmiecha.

- Staramy się wspierać ich jak tylko możemy. Często rozmawiamy przez telefon z włączoną kamerą. Wtedy Igorek siedzi na kolanach u mamy i głaszcze ją po policzku, jakby wszystko rozumiał i chciał jej podziękować, że jest razem z nim przez cały czas - mówi Agnieszka Szymaszek, ciocia chłopca.

Grom z jasnego nieba

Igorek urodził się w sierpniu ubiegłego roku. Ważył prawie 4 kilogramy, bardzo dobrze się rozwijał i co chwilę zaskakiwał umiejętnościami.

- Gdy skończył cztery miesiące, jego nóżki były już tak silne, że był w stanie na nich chwilę ustać – opowiada Agnieszka Szymaszek. Był bardzo ciekawy świata. Gdy ktoś przychodził do niego w odwiedziny, zabawki szły w kąt, a całą uwagę skupiał była na gościach.

Sielanka skończyła się na wiosnę. W marcu u Igorka zaczęły się wymioty. Potem zdarzył się mały wypadek podczas, którego chłopiec sturlał się z łóżka gdy mama wyszła na chwileczkę, żeby odnieść kubek do kuchni. - Usłyszałam upadek, a potem jego płacz. Serce podskoczyło mi do gardła, ale na szczęście synkowi nie stało się nic poważnego - mówi Paulina Pietrucha, mama chłopca.

Zatroskani rodzice obserwowali syna cały czas. Niestety, po tygodniu chłopczyk zaczął przechylać główkę w prawą stronę. Zaniepokojeni pojechali do szpitala w Rzeszowie. Lekarze podejrzewali u Igorka kręcz szyi. Gdy po kilku dniach pobytu w placówce już mieli wychodzić do domu, chłopiec zaczął tracić równowagę, gdy siedział.

Zdecydowano by zrobić rezonans magnetyczny. Pani Paulina usłyszała, że jej syn ma guza móżdżku. - To był 1 kwietnia Prima Aprilis. Przyszło do mnie dwóch lekarzy, ściągnęli maseczki i już wiedziałam, że dzieje się coś strasznego – wspomina mama chłopca.

Olbrzymi guz

Następnego dnia razem z Igorkiem jechała karetką na sygnale do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Tam okazało się, że guz jest olbrzymi. Ma 4x4 centymetry i nawet dla dorosłego człowieka byłby bardzo problematyczny, a dla tak maleńkiego dziecka jest śmiertelnym zagrożeniem. Konieczna była szybka operacja.

- Siedziałam przez pięć godzin zupełnie sama pod salą operacyjną, bo przecież ze względu na koronawirusa mąż nie mógł być przy mnie. Odchodziłam od zmysłów, ale musiałam sobie z tymi wszystkimi czarnymi myślami poradzić sobie sama - opowiada pani Paulina.

Tarnów. Wyjątkowy koncert na dachu galelrii [ZDJĘCIA]

Choć nie udało się usunąć guza w całości, to lekarze dzięki operacji zyskali czas na walkę z paskudnym nowotworem. Konieczna była jednak kolejna operacja i wstawienie zastawki bo tomograf pokazał, że u chłopca rozwija się ostre wodogłowie.

Po serii badań okazało się, że Igorek zmaga się z AT/RT – jednym z najzłośliwszych guzów. Wtedy otrzymał pierwszą dawkę chemii po której udało mu się wrócić do domu.

- To była niesamowita radość gdy zobaczył tatusia i swoją 4-letnią siostrę Ninę, którzy czekali z utęsknieniem – mówi Agnieszka Szymaszek. Nina nie odstępowała braciszka na krok nie tylko przy zabawie, ale też chętnie pomagała rodzicom go kąpać. - Chciała z nim cały czas przebywać by nacieszyć się jego obecnością – mówi ciocia chłopca.

Początkiem maja Igorek z mamą pojechali na drugą chemię. Po niej wrócili do domu zaledwie na niecałe dwa dni bo okazało się, że wyniki badań krwi chłopca są złe i musieli wracać do szpitala w Warszawie. Teraz maluszek otrzymał trzecią dawką chemii.

Trwa walka o życie. Liczy się każda złotówka!

Guz cały czas zagraża życiu maluszka. W Polsce lekarze nie podjęli się operacji, dlatego zrozpaczona rodzina postanowiła szukać ratunku gdzie indziej.

Z pomocą przyszła fundacja „Zobacz mnie”, do której należy Igorek i poleciła klinikę w Augsburgu w Niemczech, która ma największe doświadczenie w leczeniu guzów typu AT/RT. Klinika wystawiła kosztorys na 150 tysięcy euro z zastrzeżeniem, że w trakcie leczenia koszty mogą wzrosnąć. Ta astronomiczna suma jest ponad siły rodziny, która błaga o wsparcie.- Dla nas liczy się każda złotówka – podkreśla mama chłopca.

Igorkowi można pomóc wpłacając pieniądze na konto Fundacji ZOBACZ MNIE, nr konta: 28 1090 23 98 0000 0001 4358 4104, z tytułem wpłaty: „Igor Pietrucha”.

Pobierz bezpłatną aplikację Nasze Miasto i bądź na bieżąco!

Jak korzystać z aplikacji, by otrzymywać informacje z miasta i powiatu? To proste!
Po wejściu w aplikację w prawym górnym rogu w menu wybierz swoje miasto.

Aplikacja jest bezpłatna i nie wymaga logowania. Oprócz standardowych kategorii, z powodu panującej epidemii, wprowadziliśmy zakładkę "koronawirus", w której znajdziesz wszystkie aktualne informacje związane z epidemią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto