Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W autobusie znalazł 5 tys. euro i je oddał

Paweł Chwał
Bogdan Karluk jeździ autobusem tej samej linii, w której znaleziono kopertę z pieniędzmi. - Jeden z nas wykazał się ludzkim odruchem. Sam zrobiłbym identycznie - przekonuje mężczyzna.
Bogdan Karluk jeździ autobusem tej samej linii, w której znaleziono kopertę z pieniędzmi. - Jeden z nas wykazał się ludzkim odruchem. Sam zrobiłbym identycznie - przekonuje mężczyzna. fot. Paweł Chwał
Pięć tysięcy euro znajdowało się w kopercie, która wypadła z kieszeni pasażera podróżującego autobusem relacji Wisła - Lublin. Autobus przejechał blisko 500 km przez cztery województwa i zatrzymywał się m.in. na dworcu w Tarnowie i Dębicy. Pieniądze znalazł dopiero kierowca autobusu, kiedy odstawił pojazd do zajezdni po kilkugodzinnej podróży. Jak zachowalibyście się w sytuacji, gdyby spora suma wpadła wam w ręce? Napiszcie na forum pod artykułem.

- Kierowca znalazł kopertę z gotówką na jednym z siedzeń i przyniósł ją na komendę, twierdząc, że nie jest w stanie ustalić, do kogo może ona należeć. W środku był plik banknotów - w sumie pięć tysięcy euro - relacjonuje sierżant Andrzej Fijałek z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.

Kasa leżała na siedzeniu
Nocny kurs odbył się 16 grudnia i miał początek na Śląsku. Potem autobus przejechał Małopolskę, Podkarpacie i dotarł do woj. lubelskiego. Autobusem podróżowało około 15-20 pasażerów. Przez kilka dni nie było wiadomo, do kogo należały odnalezione w Lublinie pieniądze. Nikt nie zgłosił na policję ich zaginięcia.

Funkcjonariusze rozesłali komunikat o odnalezionej gotówce do komend w województwach, przez które jechał autobus. Zaangażowani w wyjaśnienie sprawy byli też policjanci z Tarnowa i Dębicy. Poszukiwania właściciela koperty zakończyły się sukcesem po trzech dniach, 19 grudnia.

- Po pieniądze zgłosił się mężczyzna, który wsiadł do autobusu w Wiśle na Śląsku. Nie było wątpliwości co do tego, że gotówka należała do niego. Dokładnie opisał, jak wyglądała koperta oraz pieniądze jakiej waluty i o jakich nominałach znajdowały się w środku - wyjaśnia sierż. Andrzej Fijałek.

Znalazca nie chce rozgłosu
Policjanci nic nie wiedzą na temat tego, czy osoba, która zgubiła pieniądze, przekazała 10 procent znaleźnego uczciwemu kierowcy. Ten chciał pozostać anonimowy i prosił, aby nie upubliczniać jego danych.

- Jeżdżę w tej samej firmie, ale nie wiem nic na temat tego, który z kolegów to może być. Nie przyznał się nam. Widocznie nie zależy mu na rozgłosie - mówi Bogdan Karluk, kierowca Lubelskich Linii Autobusowych (były PKS Lublin), który wczoraj pokonywał podobną trasę i zatrzymał się na półgodzinnym postoju na tarnowskim dworcu. Sam dziwi się temu, że koperta wypełniona gotówką przejechała nietknięta na siedzeniu pół Polski.

- Czasem zgłaszają się do mnie podróżni i pytają, czy przypadkiem nie znalazłem pieniędzy, dokumentów, telefonu, który mieli zgubić w czasie podróży. Zazwyczaj te poszukiwania nic nie dają. Nawet jeśli rzeczywiście komuś wypadły one w autobusie, to szybko znajdują nowych właścicieli. Uczciwych znalazców jest coraz mniej - mówi pan Bogdan.

Potwierdza to st. asp. Olga Żabińska, rzeczniczka prasowa tarnowskiej policji. - Do komendy ludzie przynoszą wprawdzie sporo portfeli, znalezionych na ulicach, ale zazwyczaj nie ma w nich już pieniędzy, a niejednokrotnie wyczyszczone są one również z dokumentów - przyznaje.

Zdarzają się jednak wyjątki. Tak było m.in. w ub. roku w Ciężkowicach, gdzie przyjechała Polka z USA. Niefortunnie położyła saszetkę z pieniędzmi i wszystkimi dokumentami, w tym z paszportem oraz wizą, na dachu samochodu i... odjechała. Gdy zorientowała się, co zrobiła, saszetki na dachu już nie było. Miała szczęście. Znalazła ją osoba uczciwa, która przekazała ją nietkniętą na policję, a ta do właścicielki.

Znalezione, nieodebrane. Pełno komórek i rowerów
W tarnowskim biurze rzeczy znalezionych (magazyn mieści się przy ul. Goldhammera 3) znajduje się około dwustu różnych przedmiotów. Zdecydowanie największą liczbę wśród nich stanowią rowery i telefony komórkowe. Niektóre są w bardzo dobrym stanie, niemal nowe. Po innych widać, że swoje już przeszły. - Większość tych przedmiotów regularnie dostarczają nam policjanci i strażnicy miejscy. Pochodzą bowiem najczęściej z kradzieży - wyjaśnia Bogumił Kozioł z wydziału podatków i windykacji w tarnowskim magistracie, któremu podlega biuro.

Rzadko zdarza się, aby ktoś zgłaszał się do biura po przechowywane w nich przedmioty. - Nie pamiętam, abym w tym roku wydał chociaż jeden rower, a mamy ich ponad 60 - mówi Bogumił Kozioł. Na właścicieli czekają tu także m.in. aparaty fotograficzne, wąż ogrodowy, wiertarka czy... umywalka. Aby móc je odzyskać, trzeba je dokładnie opisać, a najlepiej podać elementy, które je wyróżniają spośród innych.

W depozycie biura znajduje się m.in. pewna kwota pieniędzy, którą znaleziono w siedzibie Banku Śląskiego w Tarnowie. Jeżeli nikt nie zgłosi się po nie, zostaną przekazane na rzecz Skarbu Państwa.

Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto