Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gorlice. Przez siedem dni podróżowali przez Polskę na rowerach do stóp saletyńskiej Pani

Halina Gajda
W rowerową podróż do Gdańska, ks. Bartosz (po lewej) wyruszył tydzień temu, do celu dotarł 6 sierpnia. Towarzyszyli mu dwaj parafianie Jan i Szymon oraz ks. Piotr Komisarz w roli kwatermistrza i trenera.
W rowerową podróż do Gdańska, ks. Bartosz (po lewej) wyruszył tydzień temu, do celu dotarł 6 sierpnia. Towarzyszyli mu dwaj parafianie Jan i Szymon oraz ks. Piotr Komisarz w roli kwatermistrza i trenera. archiwum prywatne
Ks. Bartosz Seruga chce uczcić rocznicę koronacji figury Matki Bożej w Gdańsku-Sobieszewie.

Ks. Bartosz określił swoją rowerową pielgrzymkę jako „mikro”. Można powiedzieć, że humorystycznie, bo plan wyprawy zakłada przejechanie około 777 kilometrów w siedem dni. Trasa wiedzie z Kobylanki do Gdańska-Sobieszewa.

Towarzyszy mu dwóch młodych mieszkańców kobylańskiej parafii. Łatwo obliczyć, że dziennie muszą średnio pokonać około 110 kilometrów. Oczywiście trasa, w zależności od trudności, podzielona jest na krótsze i dłuższe etapy.

Skoro papież tak mówi...

Ks. Bartosz wespół ze swoimi dzielnymi towarzyszami wyjechał sprzed sanktuarium 30 lipca. Rower ma we krwi. Urodzony w Pucku, wychowany w Gdańsku, do Kobylanki trafił z Dębowca. Gdziekolwiek by nie posługiwał, rower był i jest ważny.- Przecież papież powiedział, żebyśmy wstali z kanapy i włożyli wyczynowe buty.

Nawet jeśli jesteśmy praktykującymi katolikami, powinniśmy ciągle od siebie wymagać. Możemy spędzać czas wygodnie albo ruszyć w drogę, której nie znamy. Zmęczyć się, spocić, pomóc drugiemu, zacząć przeżywać wiarę w inny sposób. Z większym zaangażowaniem - tłumaczył nam.

Któregoś dnia, już w Kobylance, spojrzał mimochodem na mapę. Ku swojemu zdziwieniu, ale i zadowoleniu, odkrył, że odległość pomiędzy sanktuarium, a Dębowcem, gdzie siedzibę mają ojcowie saletyni, to zaledwie 24 kilometry. Uznał: w sam raz na niedzielną eskapadę. Potem, już na spokojnie i z ogromnym dystansem do siebie przyznał, że się z lekka przeliczył.

- Nie miałem przy sobie mapy, liczyłem, że tam przewyższenia będą łagodniejsze. Przed Cieklinem wiedziałem już, że się myliłem - opowiadał nam duchowny. Po wszystkim jeszcze przez kilka dni czuł w nogach pokonane górki.

Rowerowi muszkieterowie

Pomysł na wyjazd do Gdańska urodził się... - No właśnie, tak naprawdę nawet ja nie wiem, kiedy - komentuje ks. Roman Gierek, proboszcz kobylańskiej parafii, formalnie przełożony ks. Bartosza. - Stanąłem trochę przed faktem, że mój „podopieczny” wybiera się do Gdańska, by uczcić dziesiątą rocznicę koronacji cudownej figury Matki Bożej Saletyńskiej w Gdańsku-Sobieszewie.

Rychło dołączyli do niego ks. Piotr Komisarz - w roli kwatermistrza, trenera, dopingującego kierowcy „trupiarki” oraz dwóch kobylańskich młodzianów Jan i Szymon. Dwaj ostatni oczywiście na rowerach. - Nazwę mamy nietypową - „mikropielgrzymka”, bo jak inaczej określić czteroosobową wyprawę- komentuje ks. Bartosz.

Rower nie zwalnia z pielgrzymkowych zasad - codziennej eucharystii, wspólnej modlitwy, radosnego śpiewu na bożą chwałę i… - Ulubionych przez wszystkich pielgrzymów Godzinek - dodaje z uśmiechem.

Wyjechali 30 lipca, z samego rana i jeszcze tego samego dnia minęli Kraków. Do wiwatu dawał upał, wzniesienia. Kolejnym celem było Staromieście.

- Niebo ulitowało się trochę nad nami i rozrzuciło kłębiaste chmury, które pomogły przetrwać upały - relacjonują pielgrzymi. - Dzięki bułkom z gulaszem angielskim na niektórych odcinkach mieliśmy szansę rozwinąć zawrotną prędkość - komentuje żartobliwie.

Najgorszy trzeci dzień

Jak podczas zwykłej, pieszej pielgrzymki, również na rowerach, trzeci dzień okazał się najtrudniejszy. Przede wszystkim z powodu ogromnego, bo sięgającego daleko poza trzydziestą kreskę upału.

Chcieli nawet na ten jeden dzień zamienić rowery na pociąg lub autostop albo po prostu dojechać do Odrzywołu, który był celem tego dnia, samochodem. - Jednak pierwsze kilometry minęły szybko, co od razu dodało nam skrzydeł - opisują. - Sił dodawali nam tubylcy, którzy w godzinach przedpołudniowych siedzieli przed swoimi domami i wznosili motywujące okrzyki - cieszyli się.

I znowu humorystycznie: kryzysowe godziny przetrwaliśmy także dzięki entuzjazmowi miejscowych koneserów tanich win, którzy tłumnie gromadzili się przy naszych postojach.

Plan zakłada, że do celu dotrą 6 sierpnia. Ks. Roman Gierek mocno im kibicuje, śledzi relacje z poczynań na kolejnych etapach.

- Cóż, kondycja moja pozostawia wiele do życzenia - śmieje się. - Do Matki Bożej w Dębowcu może bym dojechał, ale dalej, to nawet z jej największą pomocą, nie dałbym pewnie rady - przyznaje szczerze.

WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 16. "Buc"

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto